Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Milena: Uzdrowienie duszy dzięki modlitwie

Co prawda odmawiam nowennę dopiero od kilku dni, jednak różaniec z przerwami od wielu lat. Ktoś dodał dziś na forum o depresji wpis, że odbył kilka zabiegów oczyszczania aury i to wyleczyło go z depresji. Dlatego postanowiłam zareagować i dodać poniższe świadectwo na tamtym forum. Jak już się tyle opisałam, to stwierdziłam, że wyślę go też tutaj 😉

Po co wydawać pieniądze na jakieś dziwne zabiegi, skoro można za darmo się pomodlić do Matki Boskiej. No wiem, łatwiej jest chodzić na oczyszczanie aury niż się modlić. Poza tym, tego typu praktyki wydają się być ostatnio bardzo modne 😉 Ja też tak wcześniej miałam. Rok chodziłam na zabiegi refleksologii (nie wyleczyło mnie to jednak z moich huśtawek nastroju i ogólnego rozbicia wew.) , stosowałam różne mikstury oczyszczające, różne techniki, różne mantry, nawet „Sekret” zaczęłam zgłębiać (właśnie musze wyrzucić te książkę, jest bezwartościowa) a ostatnio nawet chciałam ćwiczyć rytuały tybetańskie.

Ale nagle powiedziałam sobie: „Zaraz, zaraz… przecież jestem katolikiem i to nawet ostatnio wierzącym (tak, tak… rok wcześniej miałam krótki okres, ze niestety przestałam wierzyć w Boga; było to związane z moja depresją), zamiast stosować jakieś rytuały zaczerpnięte z innych kultur, może ja bym tak wróciła do modlitwy? Przecież, gdy byłam młodsza modlitwa zawsze pomagała: nie popełniłam przecież samobójstwa, choć kilka razy miałam myśli samobójcze; skończyłam studia, znalazłam niezłą pracę, mam spoko męża 😉 , urodziło nam się zdrowe dziecko, mam swoje pasje itp. …. tylko to lenistwo sprawiało, że jak znów stawałam na nogi, przestawałam się modlić, bo mi się nie chciało, bo mi się to wydawało nudne, jak zostanie czasu, ale rzadko jakoś zostawało, bo mi się wydawało, że tyle się już modliłam, że wystarczy mi na długi okres. Niestety nie wystarczy, bo zły duch tylko czeka, żeby się do nas znów zakraść. Niestety.

Musiało jednak upłynąć dużo czasu, zanim zrozumiałam, że to modlitwa powinna być na pierwszym miejscu. A reszta się ułoży. A nie na ostatnim, jak to było u mnie wcześniej. Mam nadzieję, że tym razem wytrwam w modlitwie. Na nowennę pompejańską trafiłam w necie już dużo wcześniej, ale pomyślałam sobie wtedy, że „co? 3 tajemnice różańca trzeba odmawiać codziennie? Chyba ktoś oszalał. W życiu nie będzie mi się tyle chciało”. I kilka dni temu czytając właśnie na facebooku komentarze grupy rytuały tybetańskie, natknęłam się znów na wzmiankę o nowennie. Ktoś napisał, że mu pomogła. Zaczęłam czytać inne świadectwa o wyzdrowieniu, znalezieniu pracy itp. I pomyślałam, że tyle już przeróżnych sposobów wypróbowałam i niewiele to dało. Może czas bym znowu powierzyła wszystko Matce Bożej? Przecież tylko ona, tylko Bóg mnie wcześniej nigdy nie zawiedli. Zauważyłam też, że wcześniej, jeśli tylko modliliśmy się wspólnie przez jakiś czas (ja, mąż i dziecko – mąż to z wielkim trudem, zazwyczaj przysypiając 😉 ), to wtedy do naszego domu wracała harmonia. Wspólna modlitwa łączy! Coś w tym jest.

I tak odmawiam nowennę już od 5 dni. Miałam już wcześniej aplikacje na smartfona „Modlitwa w drodze” i to mi pomaga, bo gotując obiad czy robiąc poranną toaletę – mogę się modlić. Miałam zamiar wstawać wcześniej, żeby ćwiczyć rytuały ;), za to wstaję wcześniej, żeby zmówić różaniec 😉 Choć zazwyczaj wcale nie chce mi się wstać. Muszę za każdym razem walczyć ze swoim lenistwem i wymówkami ;). Wypisałam też w notesie całą dziesiątke różańca wraz z krótkimi rozważaniami. Na wypadek, gdybym gdzieś czekając, mogła odmówić w myślach choć dziesiątkę. To pozwala mi się skupić. Mam też zamiar kupić sobie jakąś CD z nagranym różańcem, żebym mogła modlić się jeżdżąc na rowerze lub spacerując. Tylko muszę pamiętać o jednym: modlitwa zawsze na pierwszym miejscu! Nie chcę dopuścić do tego, że godz. 23:00, ja senna, a tu jeszcze 2 tajemnice do odmówienia. Modlitwa to spotkanie z Bogiem – więc coś wyjątkowego. Tak też teraz staram się ją pojmować, a nie jako uciążliwy obowiązek.

I jeszcze jedno: przestałam dyskutować, kłócić się z Bogiem. Było mi trudno, ale wreszcie przyznałam, że „nie moja, lecz twoja wola Boże niech się stanie”. Trudno, co ma być to będzie. Bóg na pewno nie da mi zginąć.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Zadowolona
Zadowolona
11.05.15 13:17

Jak trwoga do do Boga…ale to dobrze 🙂

Irena
Irena
10.05.15 20:56

Milenko, piękne świadectwo Twojej wytrwałości. Czas na modlitwę znajdzie się zawsze, bo przecież Matka Boska wszystko rozumie i to, że nie zawsze się da w skupieniu z różańcem w ręku odmawiać nowennę. Przecież można modlić się w myślach, czekając na autobus, w kolejce do lekarza, czy w pracy- w wolnej chwili. Chodzi o to, żeby nie zapomnieć odmówić nowenny i nie dać się zwieść złemu, że jesteś zmęczona, że nie masz czasu itd. Najlepiej zacząć zaraz rano, a potem zawsze jest czas dokończyć. Nie ustawaj w modlitwie i zaufaj Matce Bożej. Szczęść Boże!

Elżbieta
Elżbieta
10.05.15 20:42

Niech Ci Bóg błogosławi! Twoje swiadectwo jest idealne na nasze czasy. Też się dałam zapędzić w kozi róg z modą na oczyszczanie, zdrowe odżywianie itp. Na szczęście przed etapem rytuałów postanowiłam niejako wrócić do korzeni. Któż jak Bóg? Doszłam do wniosku, że tylko projektant czyli Stwórca zna najlepiej mój organizm i wie jak mnie „naprawić”. 😉

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x