Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Monika: Chcę się podzielić moją historią…

Witam, nigdy wcześniej nie słyszałam o nowennie pompejańskiej, nie słyszałam o Matce Bożej z Pompejów, a tajemnic różańca uczyłam się chyba przed I komunią, więc bardzo, bardzo dawno temu.To co chcę opisać nawet dla mnie osoby racjonalnej, z modlitwą mającej bardzo mało wspólnego wydaje się dziwne, logicznie nie wytłumaczalne. Do rzeczy. W mój dość spokojny, szczęśliwy świat jak grom z nieba wkroczyła choroba mojej mamy. Kobiety energicznej, zadbanej i aktywnej. Lekarz, jeden z najlepszych (podobno:)) neurologów w Warszawie na konsultacji jej wyników bez pardonu i jakiegokolwiek wyczucia postawił diagnozę rzadkiej i prowadzącej w szybkim tempie do śmierci choroby neuronu ruchowego. Resztę kazał sobie doczytać w internecie. Powiedział więcej:” nawet jeśli inni lekarze tego nie stwierdzą, to i tak jest ta choroba. Proszę pani ja się na tym znam. Ja z tego żyję…” Zgodnie z zaleceniami pana doktora z instytutu na Szaserów zaczęłam czytać czym jest ta choroba.Każde zdanie budziło coraz większe przerażenie. Przecież to nie może się zdarzyć, już rak jest lepszy, bo chociaż daje nadzieję… Dalej były badania w najlepszych klinikach neurologicznych konsultacje u profesorów i „cmokania” lekarzy, bo badania były złe… Ja z przerażenia i bezsilności zaczęłam się modlić, modliłam się jak maniak prosząc o cud i nadzieję. Szukając jakiejś „skutecznej” nowenny trafiłam na tę stronę i pomyślałam, jeśli Matka Boża obiecała, że nie odmówi pomocy osobie proszącej, to mnie też nie odmówi. Troszkę zachowałam się jak dziecko, skoro obiecała, to dotrzyma słowa. Konkretnie w każdym różąńcu prosiłam by podejrzenie choroby SLA zostało wykluczne, byśmy trafili na lekarza, który wpadnie na jakiś inny pomysł. Tak modliłam się od września 3 razy dziennie, ja osoba, która nawet na niedzielnej mszy św. nie mogła wytrwać, bo się zwyczajnie nudziłam, więc praktycznie nie chodziłam. I nagle 9 grudnia trafiamy do szpitala na Banacha. Znowu badania (te, które wcześniej były złe) okazuje się, że w mięśniach nic tragicznego się nie dzieje, oczywiście niektóre są „uszkodzone” ale nie idzie to korowo (mózgowo). To nic strasznego -twierdzi pani docent, z tym się po prostu żyje!!! Nie wiem, jak to tłumaczyć. Nie wiem co mówić. Wiem jedno i nikt mnie nie przekona, tu działała Matka Boża. Myślę, że z różańca to już chyba do końca życia nie zrezygnuję. Oby tak było. Zachęcam wszystkich Różaniec ma na prawdę wielką moc!!!

0
0
głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
anika
anika
20.12.14 20:38

To jest tak pi€kne,ze az dech zapiera! duzo zdrowka dla mamy:-)

AlaJ
AlaJ
20.12.14 17:29

a się spytam tak: co zamierzasz z tym zrobić Moniko? czy za pomoc nie należy się jakieś odwdzięczenie? to, że sie o tym powie i zyje się dalej to już wszystko? chodzi mi o życie dalej jak dotychczas. czy coś zmieniasz w swoim życiu?
Chyba, że żyłaś tak, jak podobało by się Matce Bożej.

Asias
Asias
20.12.14 15:03

Chwała Panu i Najświętszej Panience! 🙂

Patka
Patka
20.12.14 14:28

piękne świadectwo. Matka Boża działa cuda;-)))

nic nie wiem
nic nie wiem
20.12.14 14:27

życzę zdrowia, też idę do tej pani docent i jej kolegów z innej dziedziny na wizytę 🙂 mam nadzieję, że tam mi pomogą w końcu.

Asia
Asia
20.12.14 14:26

wspaniale, bardzo sie ciesze!!! oby tak dalej, zdrówka! 😀

Barbara
Barbara
20.12.14 14:25

W prost trudno uwierzyć, z ludzkiego punktu widzenia wyzdrowienie z choroby było przecież niemożliwe, ale nie dla Niebios.

7
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x