Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Sylwia: Jedynie Miłosierdzie

Szczęść Boże!

Nie wiem czy właściwie robię pisząc te świadectwo bo nowennę odmawiam dopiero 15 dni a to co chcę napisać nie do końca dotyczy otrzymanych za jej pośrednictwem łask czy dobrodziejstw (choć mam świadomość tego że jest ich mnóstwo). Na informację o nowennie jak wiele osób trafiłam przypadkowo szukając tak naprawdę innych informacji. Od razu wiedziałam, że spróbuję się jej podjąć ale z różnych przyczyn czekałam jeszcze ok 3 tygodni zanim zaczęłam. Różaniec w zasadzie odmawiałam kilka może kilkanaście razy w swoim życiu (jeśli modlitwę tą w moim wykonaniu można w ogóle nazwać różańcem). Od ok 7 lat (po wcześniejszym młodzieńczym „zainteresowaniu” wiarą) nie chodziłam do kościoła i nie przystępowałam do sakramentów świętych w zasadzie bez powodu. W te wakacje zaczęło się coś we mnie zmieniać. Zawsze miałam 2 ważne dla mnie (jak mi się wydawało) intencje, doczesne ale nie materialne jedną z nich było uleczenie mojego ojca z alkoholizmu co bardzo rzutuje na moje życie o drugiej nie chcę wspominać. One były ze mną odkąd pamiętam ale teraz jakbym bardziej tego pragnęła chyba dlatego, że z upływającym czasem i trwaniem w takim stanie nadzieja na lepsze jutro znikała. Przez czas oddalenia się od Boga nadal się modliłam i wydawało mi się, że w jakimś (co prawda nędznym stopniu) więź z Bogiem nadal istnieje. Od gimnazjum towarzyszyła mi Koronka do Bożego Miłosierdzia i ona była moją jedyną nadzieją. Prośby się nie spełniały, nie sprawiało to że przestawałam wierzyć w Boga, skuteczność jakiejkolwiek modlitwy itp. Winy upatrywałam się w sobie w braku zaufania, skupienia, może intencja zła, może nie jest zgodna z Wolą Bożą itd. Jestem pewna, że jeśli czegoś o co proszę nie dostaję to jest to albo moja wina, albo Bóg ma wobec mnie inne plany (których ja wcale nie muszę rozumieć) albo w tym co się dzieje powinnam szukać łaski a nie cierpienia czy odrzucenia. Zaczęłam dużo czytać. W zasadzie temat Miłosierdzia Bożego przeplatał się przez wszystko co wpadało mi w ręce. Stwierdziłam, że muszę się wyspowiadać (to było dla mnie oczywiste przez te 7 lat ale nie możliwe dla do wykonania). Wiem wielu ludzi ma problem z spowiedzią szczególnie po długiej przerwie. Ale przy moim aspołecznym usposobieniu wynikającemu m.in z tego, że jestem DDA, było to coś niewykonalnego. Prosiłam Boga by mi pomógł, doprowadził tam siłą ale prób było kilka i każda kończyła się dezercją z kościoła. W końcu się „udało”, skończyło się to tak, że nie ja podeszłam do konfesjonału ani żadna „siła” mnie nie ruszyła po prostu w jakiś sposób Bóg sprawił, że wyszłam z ławki i poszłam się wyspowiadać. Sama spowiedź wyglądała tak, że płakałam od samego początku do końca mimo, że jestem osobą, która publicznie za żadne skarby nie okazuje żadnych emocji. Ksiądz okazał się być wyrozumiałym, trochę traktował mnie jak małe dziecko, które jest wręcz ułomne (nie obrażając tych dzieci). Pytania jakie zadawał były jak dla 5 letniego dziecka a ja nie potrafiłam na nie odpowiedzieć! Tzn w głowie miałam odpowiedź ale potrafiłam tylko mówić: nie wiem, nie rozumiem, albo tylko wzruszać ramionami. Myślałam, że po spowiedzi i Komunii Św. coś się zmieni, że będę się bardziej starać itd. Niedługo potem zaczęłam odmawiać nowennę (4 części). Początkowo chciałam modlić się kolejno w 2 intencjach o których już wspomniałam ale w końcu moją intencją ogólnie ujmując jest moje nawrócenie, wzrost wiary, odnalezienie Boga w swoim życiu. Wiem, że czasem trzeba poczekać (z resztą ja dopiero zaczęłam) albo przyjąć łaski w innej postaci, tak naprawdę dla nas właściwszej. Dodam, że Maryję w swoim życiu traktowałam jako „dodatek” do całości, w zasadzie w ogóle nie pozwalałam jej istnieć w moim życiu. Ale opisując tak chaotycznie to wszystko chciałam raczej wyrazić to co czuję odkąd zaczęłam w ogóle szukać jakiegoś kontaktu z Bogiem. Nie czuję żeby był bliżej wręcz mam poczucie opuszczenia mnie przez Niego, nie czuję większej wiary, chęci, nie czuję się pod żadnym względem „lepiej”, nie rozumiem więcej, w niczym chyba nie zrobiłam postępów. Jednak staram się i starć się będę bo wierzę i nikt mi nie powie, że jest inaczej niż tak, że Bóg mnie kocha, że jest przy mnie, że chce dla mnie jak najlepiej i że w tym co się dzieje i w tym co czuję jest Boży plan. Modląc się nowenną mam poczucie, że obrażam Maryję, że zamiast wiązanki róż dostaje ode mnie parę uschniętych badyli. Ale wiem, że mimo to mnie słucha, że mimo wszystko w jakiś sposób pomoże odnaleźć mi drogę. Wszystko co robię, chcę osiągnąć odnosi jakby przeciwny skutek. Jednak nie wiem, że mur jaki mnie dzieli od Boga jest stworzony przeze mnie, jakiś mój grzech, słabość, niezrozumienie czegoś. Wiem jedno Bóg jest Miłosierny i każdy z nas puki może niech łapie za „deski ratunku” jakie nam daje: KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA, GODZINA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO, NOWENNA POMPEJAŃSKA i wiele wiele innych. Proszę by nikt mojej wypowiedzi nie traktował jako antyświadectwa. Chodzi mi o to, pragnę by każdy wiedział jak wspaniałego mamy BOGA, jak on nam wiele daje a my nie doceniamy, marnujemy łaski, krzyczymy, ze przecież nie tak miało być, twierdzimy że ufamy Jezusowi a tak naprawdę pokładamy nadzieję w sobie i innych ludziach, myślimy że cokolwiek możemy sami a palcem nie możemy bez niego kiwnąć! Dostrzeżmy swoją nędzę i całkowicie się oddajmy pod Bożą Wolę, nie tylko słowami i marną chęcią ale całym sobą. Módlmy się o to byśmy z każdym dniem byli bardziej podobni do Maryi!

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Tomasz
Tomasz
19.09.14 01:17

Uważaj, bo to ze nie widzisz u siebie postępów jest dziełem złego ducha. Postępy są ale to wymaga obserwacji a celem zlego jest abyś ich nie widziala i spowrotem oddaliła sie od Boga. Ja mam dokladnie tak z tym ze nauczyłem sie wyczuwać zlego. Jak coś nie gra to leć do spowiedzi, komunia, różaniec i obserwuj siebie.

E.
E.
17.09.14 22:40

Ewo, znasz może objawienia, w których jest mowa o cierpieniach Pana Jezusa w ciemnicy? Mnie bardzo pomogły w powiedzeniu wszystkich grzechów, świadomość, że ranię Pana Jezusa nimi była gorsza, niż wstyd przed ich wyznaniem na spowiedzi.

Ewa
Ewa
17.09.14 21:42

Cudowne swiadectwo! Sama mam czasami problemy ze spowiedzia. Kiedy zgrzesze chce isc od razu do spowiedzi ale zdarza mi sie ze wstydze sie isc z niektorymi grzechami i wtedy tak odkladam i odkladam te spowiedz ze wychodza w sumie miesiace 🙁 Twoje swiadectwo jest bardzo motywujace! Dziekuje 🙂

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x