Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

PIESZA pielgrzymka na kanonizacje – jeszcze 109 kilometrów… czy zdąży?

„Miałem tylko 30 dni, by zdążyć na beatyfi­ka­cję Jana Pawła II i po­nad 1800 kilometrów do przejścia.” – To słowa naszego redakcyjnego kolegi, Krzysztofa, kiedy szedł na beatyfikację Jana Pawła II. Teraz idzie na kanonizację. Dziś w nocy otrzymałem od niego wiadomość:

Napisał:

Jestem 109 km od Rzymu. Jak Bóg da, dojdę.  Jeszcze nie wiem, dam znać.

Kochani, pomódlmy się o to, by Krzysiowi nie zabrakło sił w drodze. Ma dobę i 109 kilometrów  do przejścia. Jeśli będzie szedł 16 godzin bez przerwy, to znaczy, że w godzinę musi przejść aż 7 kilometrów! Kilometr w dziewięć minut… W takim tempie wielu z nas nie przebiegnie nawet kilometra… Jeśli rozłoży siły, będzie musiał iść całą noc…

Jak wielki to wysiłek – poczytajmy w ostatnim numerze „Królowej Różańca Świętego”, w którym opisuje trud pielgrzymki na kanonizację. Tutaj wklejam tylko fragmenty, całość znajdziesz tutaj: https://krolowa.pl/zdazyc/

Fragmenty artykułu: „Zdążyć…”

Przy wyjściu z miasta, po godz. 14 zobaczyłem po raz pierwszy drogowskaz z napisem: Roma 222 km, ale później okazało się, że to tylko odległość do rogatek Rzymu. Do centrum było około 250 km. Jednak mimo to jakiś głos z góry, powiedział mi: zdążysz i wiedziałem już, że mi się uda, choć dysponując tylko 68 godzinami, nie miałem najmniejszych szans.

Gnałem naprzód jak długo się dało, a potem spałem po 4 godziny przy drodze, aby nie tracić czasu na rozbijanie namiotu. Potem budziłem się, by znów iść naprzód, do utraty tchu.

W sobotni ranek przed Viterbo spotkałem Polaków, którzy mimo ładnej pogody mówili, że idzie deszcz i że jutro na beatyfikacji będzie padać. Nie wierzyli, że idę pieszo z Polski, a tym bardziej, że zdążę do Rzymu na jutro, bo miałem do przejścia jeszcze jakieś 100 km. Gdy wyszedłem z Viterbo, nagle zaczęło padać i lało już do wieczora, ale ten deszcz orzeźwił mnie, nie dał mi zasnąć i dodał sił.

Około 22 doszedłem do głównej, dwu­pasmowej drogi na Rzym. Do Watykanu miałem jeszcze jakieś 45 km. Chcąc zdążyć, musiałem więc iść całą noc, bez snu. Odpocząłem chwilę i ruszyłem dalej. Samochody gnały z dużą prędkością jak oszalałe. Całe szczęście pobocze było dość szerokie, bo inaczej z pewnością, któryś by mnie potrącił.

Około 2 w nocy przystanąłem na chwilę, by odpocząć. Bez ściągania plecaka oparłem się o murek, który był przy drodze, by po chwili stracić przytomność. Nie wiem zupełnie, jak to się stało. Po prostu nagle zapadła ciemność i tylko słyszałem jakiś szum w oddali. Zapomniałem gdzie jestem i kim jestem, i że posiadam ciało. Czułem się jak szmata, którą ktoś rzucił i leży gdzieś w kącie. Po chwili dotarł do mnie ból. To on mnie otrzeźwił, przypomniał mi i uświadomił, że żyję, co robię w tamtym miejscu i co się ze mną stało. Bolało mnie czoło, nos i łokieć. To na nie upadłem. Całe szczęście przewróciłem się na bok, robiąc jakiś dziwny półobrót. Gdybym upadł na wprost, z pewnością rozjechałyby mnie samochody. Początkowo nie mogłem się poruszyć, dopiero po chwili jakiś głos powiedział mi: Wstań i idź. Więc wstałem, otarłem krew i poszedłem. Bez tego głosu chyba leżałbym tam do dziś.

Pod plac św. Piotra (bo na plac już się nie dało) doszedłem około 9. O godz. 10 miała się rozpocząć Msza beatyfikacyjna. Próbowałem przez ten czas znaleźć w miarę dobre miejsce. W końcu wylądowałem u wylotu Via Conciliacione pod stanowiskiem dla dziennikarzy, mając przed sobą widok na całą aleję prowadzącą na plac św. Piotra. Myślałem, że ze zmęczenia zasnę na Mszy, ale dałem radę i nawet dobrze ją przeżyłem, dziękując Bogu, że doszedłem na czas, za dar beatyfikacji Ojca Świętego, wszystkie łaski, jakie mnie w życiu spotykają każdego dnia, a także prosząc w różnych intencjach.

Pogoda była przepiękna, błękitne niebo i słońce, a nie jak mówiły prognozy. Ktoś na górze zadbał o to.

Różaniec przy trumnie Jana Pawła II
Różaniec przy trumnie Jana Pawła II

Oddać hołd relikwiom bł. Jana Pawła II

Po skończonych uroczystościach w ponadmilionowym tłumie spotkałem paru znajomych, którzy z trudem mogli uwierzyć, że mi się udało dojść. Tę i kolejną noc przespałem u kuzyna i jego żony, mieszkających w Rzymie. Tam też mogłem się w końcu porządnie wykąpać, by nazajutrz pójść na Mszę dziękczynną na placu św. Piotra. Nie było już na niej takich dzikich tłumów, jak poprzedniego dnia. Z boku placu zobaczyłem jakąś kolejkę. Okazało się, że prowadzi do trumny Papieża, której wystawienie przedłużono. Poprzedniego dnia nie było szans, żeby się do niej dostać. Skorzystałem, mimo że trzeba było stać ponad 5 godzin, by oddać hołd relikwiom bł. Jana Pawła II i pomodlić się przy nich. Czas szybko płynął w kolejce, w której spotkał się cały świat i gdzie znów trafiłem na znajomych z Poznania.

Do bazyliki w końcu wszedłem po godz. 17. Akurat rozpoczął się ostatni różaniec przy trumnie Papieża. Mimo że ochraniarze nie pozwalali zatrzymywać się nawet na chwilę, udało mi się przyklęknąć z boku i być na całym różańcu. Myślę, że było to ukoronowanie całego mojego marszu do Rzymu…

Natomiast następnego dnia musiałem już niestety opuścić Święte Miasto, by wyruszyć dalej, do sanktuarium Matki Boskiej Różańcowej w Pompejach, ale to już temat na inną opowieść.

Całość: https://krolowa.pl/zdazyc/

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
kamka
kamka
03.05.14 17:25

Niesamowite 🙂 Oto co znaczy wiara w Bożą moc i łaska boska 🙂

Lidka
Lidka
27.04.14 18:34

na pewno dotarł na czas!!! Szedł przecież z Bogiem a Bóg w trudnych chwilach nas niesie na rękach!!!

barbara oleksiak
barbara oleksiak
26.04.14 18:53

NIECH CIE BOG I MARYJA PROWADZA DO TAK PIEKNEGO CELU.

Monika
Monika
26.04.14 16:26

Już się pomodliłam 🙂 na pewno Krzysiowi się uda <3 Pozdrowienia dla Krzysia

Apostoł Różańca
Apostoł Różańca
26.04.14 12:27

Pewnie będzie mu ciężko.. ale mam nadzieję, że się uda! 🙂

6
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x