Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Jak zerwane zaręczyny stały się początkiem wielkiej przygody z Maryją

Moja historia krąży na forum, bo często ją przytaczam, mając nadzieje,że moje doświadczenia komuś pomogą. Myśle,że troche szwankuje podejście do Nowenny Pompejanskiej. To nie tak,że modlący się nią ludzie mają jakąś magiczną nadludzką moc by wpływać na swoje losy a jej skuteczność mierzymy po spełnionych marzeniach. Chcę pokazać,że cos dobrego mogło wyjść z niespełnionej nowenny. Wybaczcie mi długośc ale i tak bardzo okroiłam swoją historię a chce ja przedstawić w całości.

Mniej wiecej 3 lata temu na niedługo przed ślubem mój ówczesny narzeczony po kursie przedmałzenskim powiedział,że nie chce już ze mną być. Byłam naprawdę zrozpaczona, schudłam bardzo, wypadły mi włosy i wpadłam w depresje. Gdy wyczerpałam ludzkie środki zostały mi boskie. Około rok pozniej na portalu plotkarskim wpadłam na Nowennę Pompejańską i zaczęłam się modlić o powrót do tego co było miedzy nami. Zawsze byłam wierząca-praktykujaca, ale i tak mowienie tylu rozanców dziennie było dla mnie wyzwaniem.

Nowenna była spektakularna w efekty. Szatan dawał czadu, dręczyły mnie koszmary, budziłam się w nocy i miałam wrażenie,że ktoś jest w pokoju, moja babcia zachorowała bardzo i cała rodzina szykowała się na najgorsze, pod koścołem wybito mi szyby w aucie, choć weszłam na moment zostawić folderki o NP. To samo auto odmówiło mi posluszenstwa zimą, w nocy i zablokowałam wjzad na autostradę na kilka godzin, stres, koszta… Pojechalam do Częstochowy na uroczysty Akt Oddania się Maryji, modliłam się do sw. Judy Tadeusza, Józefa, św. Anny, Rity , kogo się da.. zamówiłam Msze wieczyste u Księzy Werbistów za niego i moją całą rodzinę. Dosłownie poruszyłam niebo i ziemię żeby wymodlić powrót. W ostatni dzień Nowenny po roku od rozstania chłopak powiedział mi,że naprawde nie chce ze mna być juz na pewno.

Rozpacz trwała dalej. Po paru miesiącach przyszedł czas na kolejną Nowenne. Zrozpaczona depresją i naprawde katastrofalnym stanem psychiczno-fizycznym modliłam się o swoje uzdrowienie. Liczyłam na spektakularne ozdrowienie, zamiast tego Bóg podsunął mi numer do terapeuty (katolickiego), który prowadził kurs przedmalzenski, zaczęłam chodzić na terapię.

Trzecia Nowenna była Nowenną w intencji dobrego męża dla mojej koleżanki, ona modliła się o męża dla mnie. Na mojej drodze Bóg stawiał wielu wspaniałych mężczyzn, niestety każdego odrzucałam bo nie mogłam zapomnieć o tym co było kiedyś albo tez nie bylam zakochana.

Czwarta Nowenna to był krzyk rozpaczy o rozwiązanie mojej fatalnej sytuacji mieszkaniowej i zawodowej. Wiedziałam,że muszę zmienić pracę ale byłam tak sparaliżowana strachem i brakiem opcji,że jedyne co mi zostało to modlitwa do Maryji o pomoc. Zostawiłam intencję bardzo otwartą prosząc po prostu o podsunięcie rozwiazan. Dwa dni przed koncem części błagalnej dostałam proozycje pracy IDEALNEJ, dobre warunki finansowe, perspektywy rozwoju ale zagranicą. Rzuciłam wszystko co mnie trzymało w Polsce spakowałam się w dwie walizki i wyjechałam. Przed wyjazdem byłam na modlitwie o uwolnienie u Jezuitów, prosiłam o uwlonienie z uczucia do mojego niedoszłego męża. Modlitwa trwała ponad 3 godziny. Prowadząca powiedziała,że nigdy czegoś takiego nie doświadczyła ale Duch Święty powiedział,że „jestem wolna, czy to mi się podoba czy nie”. Uwierzyłam w to choć nadal nie żyłam w poczuciu wolności. Zagranicą znalazłam wspolnotę i to byla grupa najcudowniejszych młodych ludzi i sióstr jakie spotkałam! Dali mi wiele wsparcia na emigracji, duchowego, wiele inspiracji.To był wielki genialny dar. Dostałam wielkie wyzwanie ale też cały pakiet narzędzi żeby sobie poradzić w życiu „na wygnaniu” m.in. kaplicę Cudownego Medalika na słynnej Rue du Bac i zaczęłam bliskim ludziom rozdawać cudowne medaliki.

Piąta Nowenna wyniknęła z tego,że mój niedoszły mąż powrócił do mojego życia i mocno zamieszał w tym co udało mi sie już ułożyć. Modliłam się „o rozwiazanie mojego życia uczuciowego tak jak chce Maryja”. Ta moja otwartosc była cudem samym w sobie, bo oddawałam już sprawę Maryji, z bólem, ale nie narzucajac swoich rozwiazan. Po ponad miesiącu, w trakcie następnej Nowenny (już w innej intencji) nasza koleżenska relacja się rozpadła, ja tak zdecydowałam bo nie umiałam być tylko koleżanką.

Szósta i Siódma Nowenna były odmawiane na raz. Jedna w intencji ‘uzdrowienia z niedojrzałości mojego byłego narzeczonego i prośbę by podejmował decyzje jakie od niego oczekuje Maryja’ a druga o uzdrowienie mojej drugiej babci, która walczyła o życie w nierównej walce z białaczką. Nie był to łatwy czas ale podczas jednej z Mszy ‘wylosowałam’ z koszyka z fragmentami Pisma świętego taki fragment „Trwajcie gorliwie na modlitwie, czuwając podczas niej wśród dziękczynienia” był to dla mnie znak,że intencje są dla Boga słuszne i dostanę w końcu kiedyś ukojenie. Jednak zaczął się Wielki Post, ja z powodu pracy zmieniłam ponownie kraj zamieszkania i zaczęłam od nowa. Tym razem było trudniej- zupelnie sama, bez wspólnoty, przyjaciół, rodziny. Bóg zaprosił mnie na rekolekcje ignacjanskie o tytule „Bóg działa w ciszy”, kazanie rrozpoczynające rekolekcje mówiło o Abrahamie, którego Bóg wyprowadził na obce ziemie, do kraju gdzie po ludzku nieiwadomo co robić i w ogole o co chodzi.. ksiądz mówił,że Bóg wyprowadza czasem nas na pustynie żeby coś pokazać… dla mnie ponowna zmiana kraju pobytu to jest wyprowadzenie na pustynie. Babcia odeszła do Pana niedługo po zakonczeniu Nowenny. Bardzo to przezyłam i miałam do Boga pretensje… bo bardzo długo cierpiała i ani nie została uleczona, ani nie oszczędzono jej bólu. Nie zdazylam tez sie z nia pożegnać, przyleciałam tylko na pogrzeb. Czy mój niedoszły zmadrzał –nie wiem, z tego co do mnie dociera to wręcz przeciwnie. Nie mamy kontaktu, nie złozylismy sobie nawet życzeń na Wielkanoc.

Zastanawiałam się co Bóg może chcieć i Wam i mnie przez to wszystko powiedzieć. Bez Boga bym zwariowała i wylądowała w psychiatryku, to jest więcej niż pewne bo jestem strasznym wrażliwcem a przeszłam traume odrzucenia, która zachwiała moją kobiecością. Wiara mi dała takie oparcie,że nie ma rzeczy, której nie przeżyję będąc z Bogiem, nawet jesli jest bardzo trudno to pamiętam o tym.. Zaczęło się od zawodu miłosnego a teraz każdą trudnosc stram się przezywac z Bogiem i budować z nim relację. Nigdy w zyciu nie modiłam się tyle – zaczełam się modlić za innych (mysle, ze to szczególnie istotne) i zamawiać Msze wieczyste, zaczełam konsultowac z Bogiem swoje wybory, a w koncu zaczęłam go „szukać” we wspólnotach, w Internecie, wszędzie. No i najważniejsze.. czyli cos czego sama nie chciałam nigdy czytac i nadal nie chcę… to,że Bóg nie spełni naszej prosby, nie znaczy że świat się kończy bo wszystko da się przeżyć i prawdpodobnie na naszą modlitwę odpowie w inny, lepszy sposób.

To świadectwo brzmi jakbym była czysta jak łza i pogodzona z losem (pamietajcie, ze trawa po drugiej stronie płotu jest zawsze zieleńsza i w cudzym zyciu latwiej nam dostrzec słowa Boga niż w swoim;)… tak nie jest.. nadal, choć nie prosze juz o jego powrót to nie mogę się pozbyc uczucia do mojego byłego, nadal cierpie z powodu swojej samotności – nie bycia żoną i matką podczas gdy moje koleżanki dawno ten etap maja za soba. Miewam kryzysy, dużo płaczę, jest we mnie żal,rozgrzebuje stare rany, za bardzo skupiam sie na sobie, powoli jednak dochodzę do siebie po śmierci babci.. ale mam nadzieje i wiem,że Bog to kiedys zabierze. Proszę Was o modlitwę.

Rozpoczęłam właśnie kolejna Nowennę w intencji pracy, wraz z końcem czerwca kończy mi sie kontrakt i nie wiem czy pozostać zagranica czy wracać do kraju, to wbrew pozorom są złożone decyzje. Rok 2014 był dla mnie do tej pory bardzo surowy i trudny (nie chcę się wdawać w szczegóły) juz od samego sylwestra, chciałabym żeby w końcu karta się odwróciła.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
47 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
trzaska
trzaska
29.04.14 11:29

Dzięki, poszukam chomika Judytki 😀

assisi
assisi
29.04.14 10:15

Ja bym dodała jeszcze to coś ktoś mi tu polecił „Projekt Judyta” o.Szustaka! mnie naprawdę otworzył oczy na wiele. Przede wszystkim na to,ze do szczesliwego zycia kobiety nie potrzebuja facetów! nie znaczy,że mają być nawiedzonymi laskami, kotre sa agresywne wobec mezyczyzn, nie znaczy ze maja nie chciec rodziny czy nie byc z kims ale nie potrzebują faceta do: poczucia bezpieczenstwa chociazby. I obiektywnie spojrzalam na swoje zycie.. ja sobie daje rade. Oczywiscie zawdzieczam to wielu łaskom ale radze… moge sie utrzymac sama, pracuje, mam przyjaciol, pasje, podrozuje i tak dalej. o.Szustak powiedzial,ze to zakrecenie na punkcie facetow wywodzi się z… Czytaj więcej »

Słoneczko
Słoneczko
29.04.14 17:25
Reply to  assisi

A jakie rady o. Szustak ma dla kobiet, które nie mają nic, ani porządnej pracy, przyjaciół, rodziny? Ja sobie też daje radę tylko się zastanawiam po co. Czasami w sercu kobiety pojawia się takie pragnienie, które niezależnie od tego czy ma się czegoś wiele czy nie ma się nic, nie znika, ale facet tego nie zrozumie, bo oni zawsze byli daleko, wychodzili na polowania, wyjeżdżali na wojny, na roboty, oni zawsze mieli wiele ważniejszych spraw na głowie niż dom, rodzina. Nie chodzi o desperackie zakręcenie na punkcie facetów, ale o zwykłe pragnienie rodziny, domu, to też jest efekt grzechu pierworodnego?… Czytaj więcej »

natii
natii
24.04.14 20:15

hej ja się staram normalnie żyć czyli nie myśleć o samotności ale się nie da ja się zostaje z problemami sama ….Trzaska bardzo dziękuje za bardzo fajny wpis podbudował mnie i to może nie na długo al e chociaż na chwilę poprawiło mi sie samopoczucie ….z resztą mi się bardzo osobiście podobają twoje wpisy i są konkretne …..:) u mnie same zmiany od kiedy jestem sama zmienialm miejsce zamieszkania i teraz mam nową pracę zupełnie coś innego jest strasznie ciężka ale staram się nie poddawać chociaż jest ciężko jednak brakuje tego męskiego wsparcia nawet słowo dasz radę poradzisz sobie ja… Czytaj więcej »

Ala
Ala
25.04.14 22:38
Reply to  natii

zdecydowanie też ja w siebie nie wierzę. Właśnie staram się to pokonywać. Pociesz się Natii, że ja też mam akurat ciężką pracę i wcale nie będę miała wakacji. właściwie to już ileś lat nie miałam, ale teraz przed pewnymi problemami uciekam jeszcze w wir pracy. Jest mi bardzo ciężko. Jednak widzę, że największy ciężar uczuciowy to ten, kiedy osoba została porzucona. Obojętnie czy to kobieta czy mężczyzna. jeszcze większy, gdy po długim związku. Największy chyba, jeśli została porzucona w taki sposób, że wcześniej nic na to nie wskazywało i niczego się nie spodziewała. To szok. Zawsze się dziwiłam, że osoby… Czytaj więcej »

trzaska
trzaska
26.04.14 23:12
Reply to  natii

Do Natii, wyżej nie chce mi się kliknąć, wiec odpisuję tutaj. Natii, podam prosty przykład. Pieczesz ciasto, zachwalasz niech inni próbują, inni jedzą i nagle ktoś pyta, a Ty czemu nie jesz? Nie smakuje Ci, przecież sama je robiłaś? Kto ma w Ciebie wierzyć jak nie Ty sama? Masz „tylko” siebie i musisz o siebie dbać, siebie rozpieszczać 🙂 Uwierzysz w siebie i zobaczysz, że ktos inny to zauważy, będzie chciał Cię lepiej poznać i znów wszystko się zmieni, bo Bóg nie chce, żebyś była sama. Tłumaczę sobie, że skoro stworzył mnie na swój obraz i podobieństwo, to doskonale wie… Czytaj więcej »

Ala
Ala
24.04.14 16:04

Mnie tam się najbardziej podoba „przesiądź się z wraka na cadillaca”. tak robie 😉 Tylko, z tym powierzaniem trosk to też ok, ale coś robić trzeba, wysilać się, dążyć do czegoś, próbować pomóc swojej modlitwie, żeby nie pomyśleć potem: nic sama nie zrobiłam w tym celu. oczywiście o różnych celach myślę.

Marzena
Marzena
23.04.14 17:31

o, Słoneczko tu jest:) Bardzo mile cię zapamiętałam z forum. Byłaś inicjatorką wspólnej modlitwy w naszych intencjach…

assisi
assisi
23.04.14 16:53

Ej super, ze nam sie udało tu spotkac! Któraś z Was mi poleciła o.Szustaka projekt „Judyta”. Będę wysyłać każdej kobiecie!!

Słoneczko
Słoneczko
23.04.14 17:11
Reply to  assisi

Szkoda tylko, że miłość bezinteresowna we współczesnym świecie nie istniej, stąd się bierze samotność

trzaska
trzaska
23.04.14 19:18
Reply to  Słoneczko

Istnieje 🙂 Miłość dziecka do matki czy matki do dziecka jest bezinteresowna 🙂

Słoneczko
Słoneczko
23.04.14 19:27
Reply to  trzaska

Ale tutaj jest mowa o miłości obcego mężczyzny do obcej mu kobiety. A „miłość” matki do dziecka to nie miłość tylko hormony, nawet zwierzęta bezinteresownie troszczą się i opiekują swoimi dziećmi.

Słoneczko
Słoneczko
23.04.14 16:06

Cześć Assisi, pamiętam cię z forum różańcowego. U mnie też nic się nie poprawiło, trzymaj się 🙂

natii
natii
22.04.14 19:24

assisi doskonale cię rozumniem ja tak jak ty na brak panów nie narzekam ale to nie jest wiecznie czegoś brakuje chce być z kimś ale nie mogę bo wiecznie mi nie pasuje coś w facetach a jak pasuje to okazuje się strasznym chamem i moje samopoczucie ulegają pogorszeniu i tak mam wiecznie doła że jetem sama i nie wiem co mam robić z wolnym czasem teraz nawet poznałam fajnego faceta ale co tylko fajnie było jak się spotkaliśmy gdzieś w knajpie ale żeby się do mnie odezwał to oczywiście że nie robi tego chociaż była wymiana numerów tel jestem dość… Czytaj więcej »

trzaska
trzaska
23.04.14 12:19
Reply to  natii

Natii, odłóż łopatę i przestań kopać doły, bo i po co? Jesteś wartościowym człowiekiem i sama musisz w to uwierzyć. Co z tego, że masz 33 lata? Masz i dzięki temu, masz więcej doświadczenia, wiesz juz czego chcesz i inaczej pojmujesz świat niz wtedy jak miałaś lat 22 🙂 To piękny wiek i zapewniam Cię, że na oddział geriatryczny jeszcze by Cię nie przyjęli 🙂 Masz czas dla siebie, by poukładać się ze sobą, poznać właśnie Natii, nie Zdzisia i Rysia, tylko Natii, jaka ona jest, co lubi, a czego nie. Zapewniam Cię, miłość dopadnie Cię w najmniej spodziewanym momencie,… Czytaj więcej »

assisi
assisi
22.04.14 12:43

Aha i zapomnialam oddac,ze moj problem jest raczej zblizony do tego co przezywa Oliwia. Ani z nim nie jestem, ani mi nie przeszło, ani nie mogę się w nikim zakochac mimo,ze panów nie brakuje.

Ala
Ala
22.04.14 14:20
Reply to  assisi

assisi, wydaje mi się, że Twój problem z tym mężczyzną musi po prostu odejść w czasie.. tzn. chyba jeszcze za mało czasu minęło, żebyś mogła się uwolnić. wasze rozstanie nie było zwykłe, tylko szokujące dla Twojej psychiki. to chyba trwa dłużej, bo jest wielką raną. Ciekawe czy pomogłaby sytuacja jaka kiedyś wydarzyła się ki. byłam zauroczona mężczyzną, on mną też, ale to raczej nie byłby dobry związek (szkoda czasu opowiadać). Jednak cierpiałam, bo czasem się widzieliśmy, ale stale o nim myślałam. Jednago razu zdarzyła się sytuacja w której on wyszedł totalnie głupio, no dosłownie tak, że po krótkim czasie minęło… Czytaj więcej »

trzaska
trzaska
22.04.14 11:28

Kryzysy zdarzają się nawet najlepszym! Ale i one sa potzrebne, bo po nich nalezy sie podniesc, od dna ie odbijamy i skaczemy jeszcze wyzej. Pamietam jak w dawnej pracy kolega mi powiedzial, Trzaska, nie łam się, z takich złamanych serc powstaja dzieła, zobaczysz, jeszcze mu podziekujesz! I wypada podziekowac 🙂 Zaczelam pisac, opowiadanie zdobyło wyróznienie magazynu Pani, a recenzowali je ci, których sama czytam i ich ksiazki mam na polkach w komodzie 🙂 Marzenia sie spelniaja, tylko a- trzeba marzyc, b- nie poddawac sie i biec do przodu! szkoda czasu na mazganie sie, postaw na siebie, a Bog dla rownowagi… Czytaj więcej »

assisi
assisi
22.04.14 10:57

Podpisuję się pod ostatnim postem trzaski. Po rozstaniu zupełnie zmieniłam środowisko (ostatecznie po 2 latacg wyjeżdzając z Polski ale to inna histroia), poznałam nowych ludzi, którzy zarazili mnie swoimi pasjami, pokazali swój świat, zaczęłam biegać i przebiegłam półmaraton 🙂 jednoczesnie utrzymujac (przez jakis czas) spadek 8kg po rozstaniu 😀 co wiecej…. kupilam sobie kota bo zawsze o nim marzyłam, zaczęłam duzo podrózować, dobrze się czuję wiedząc że w perspektywie mam gdzieś tam wyjazd, zwiedzanie, poznanie nowego kraju. Zaczełam wyjezdzac juz sama na krótkie wycieczki bo nie chcę juz czekać az będe jezdzic z kims, bo się mogę nie doczekać a… Czytaj więcej »

Kasia32
Kasia32
22.04.14 13:29
Reply to  assisi

Ja słucham też całego cyklu konferencji o. Adama „Pomarańczarnia”. Tam jest tyle cennych wskazówek dotyczących udanego związku… Żałuję, że nie natrafiłam na nie wcześniej. Polecam każdej z Was.

Kasia32
Kasia32
22.04.14 10:54

Trzaska, masz 100% racji! Nie ma sensu siedzieć i czekać aż ktoś się zjawi w naszym życiu. Lepiej zająć się sobą albo czymś pożytecznym. Ja też miałam taki moment w życiu, kiedy ktoś mi zawrócił w głowie, a potem z dnia na dzień olał. A ja głupia przeżywałam i czekałam aż łaskawie jaśnie pan do mnie się odezwie. Nie ma to najmniejszego sensu. Dochodzę do wniosku, że żaden facet nie jest w stanie dać mi pełni szczęścia, tylko Bóg może wypełnić pustkę, która we mnie jest. Obiecałam sobie, że jeśli kiedykolwiek wyjdę za mąż to tylko za mężczyznę wierzącego, takiego… Czytaj więcej »

trzaska
trzaska
22.04.14 11:35
Reply to  Kasia32

Kasiu, ogladałam dokument, w którym główna bohaterka opisywała swoje zycie. Była sama i zaczęła się modlic o męża. Pół roku i nic, wówczas powiedziała, Boże daj mi takiego męża, który będzie w Ciebie wierzył. Nie musi być piękny, ma wierzyć w Ciebie. I wkrótce poznała męża. Teraz razem jezdza po zakladach karnych i opowiadaja innym o Bogu 🙂 Sa tacy meżczyźni, nie wygineli, bo i wojny ostatnio nie było 🙂 Sa, ja w to wierze i zycze Ci, bys poznała takiego mezczyzne, z którym razem z dziecmi bedziecie chodzili na niedzielna Msze 🙂

Kasia32
Kasia32
22.04.14 13:18
Reply to  trzaska

Oj, z tymi niedzielnymi Mszami z całą rodziną to trafiłaś, bo to takie moje małe marzenie 🙂

trzaska
trzaska
22.04.14 10:21

Właśnie sekret polega na tym by nie czekać, tylko chwycic sprawy w swoje ręce, zająć sobie czas co do minuty, zeby samotnośc swojego noska nie wsadzała, zyc pelnia zycia na ile się da i nie myslec o brakach, bo ich wiecej bedziemy dostrzegac. Musimy cieszyc sie zyciem, bo w przeciwnym razie nawet jesli pojawi sie ten wymarzony jakim cudem zatrzymamy go przy sobie? a ciagle mysli czy zadzwoni, czy on mysli, czy aby nie zrobie z siebie idiotki przy nim w tym nam nie pomoga, dlatego wypelniajmy czas tym co sprawia nam radosc, tym co nas rozwija i ksztaltuje, a… Czytaj więcej »

natii
natii
22.04.14 07:22

dziewczyny na pewno macie racje nie wszędzie jest kolorowo ale co zrobić żeby nie czuja się tak żle te samotne wieczory brak przytulenia i wsparcia po prostu brak bliskosci ile jeszcze mamy czekać ……wszystko to takie trudne wiecie ja wszystko jest do bani a ti nie długo majówka moi ….

Ala
Ala
22.04.14 14:23
Reply to  natii

dodam tylko, że natii prawda, to bardzo ciężkie, bardzo, ten brak ciepła, bliskości o którym mówisz. I o to chyba najbardziej chodzi, bo znów pamiętaj, że nie chodzi o to, że panie w związkach mogą na to liczyć, niestety, wiele jest smutnych i samotnych z mężami, bez tego przytulenia właśnie..

Małgorzata
Małgorzata
17.08.14 22:54
Reply to  natii

To prawda, w małżeństwie też można tego nie zaznać.

Ela
Ela
22.04.14 00:18

Nie ma się co porównywać z innymi, faktycznie i ja się czasami sama łapię na syndromie trawy zieleńszej u sąsiada za płotem:)/, ale tak jest i wtedy dopada nas frustracja, wówczas przestajemy dostrzegać plusy wynikające z naszego obecnego położenia życiowego jako osób w stanie niesparowanym jeszcze:) z możliwością dokonania spokojnego wyboru oo wcześniejszym przemodleniu:).

Marta2
Marta2
21.04.14 23:37

Alu, wiele jest w tym prawdy co napisałaś. Z tym że takie podejście, że wezmę byle kogo bylebym juz był/a po slubie skutkuje tym, że tak często dochodzi do rozwodów. Bo rozsądek rozsądkiem ale jak taki facet bo kilkunastu latach życia z żoną, z którą się związał z rozsądku spotyka jakas kobietę i zakochuje sie w niej bez pamięci to potrafi odejść z dnia na dzień i jeszcze powiedzieć żonie prosto w twarz, że pierwszy raz w życiu jest zakochany. Żeby nie było – kobiety tez tak robią, kto wie czy nawet nie częściej. Czasem się zdarza, że takie małżeństwo… Czytaj więcej »

trzaska
trzaska
21.04.14 23:43
Reply to  Marta2

Roześmiałam się czytając ostatnie zdanie 🙂 Każdy ma wolną wolę i czas, jeden poczeka na miłośc, drugi pobiegnie za pożądaniem, inny posłucha rozsądku, ale mianownik Kochani jest jeden. I tak wszyscy sie tutaj spotykamy i modlimy, są ci, którzy nie chcą czekać, ci, którzy ogłuchli i odrzucili rozsądek i ci, co znudzili sie bieganina i chcą czegoś więcej 🙂 A odpowiedzią jest zaufanie do Boga, ot całe równanie 😀

trzaska
trzaska
21.04.14 23:35

Myślę, że wszystkim samotnym zależy na tym by wreszcie poczuc się tak jak ci „sparowani” , nie wykluczam, że owi sparowani, wiele by dali, by poczuc się znow singlami 🙂 Modlić się może każdy, to nie wyklucza biegania na randki 🙂 Owszem, swiat z obraczka na reku mieni sie inaczej niz ten lansowany w komediach romantycznych, ale skoro dziewczyny chcą mieć męża, prędzej czy później będzie im on dany, przynajmniej w to wierzę 🙂 A że jest różnie, nie tylko kolorowo i perfekcyjnie wiem od koleżanek męzatek, partnerek i kochanek. Wiem też, że czasami nie warto upierać się i trwać… Czytaj więcej »

Ala
Ala
21.04.14 23:00

Ja powiem coś co Wami wstrząśnie Drogie Panie. nie będziecie zadowolone 🙁 albo wręcz przeciwnie zadowolone 🙂 Ok. Ja często na tym forum widzę wpisy dotyczące spraw damsko-męskich i często je negatywnie komentowałam. może nawet zbyt ostro. Uważałam te rzeczy za puste. Oczywiście wiem jak bardzo potrzebna jest bliskość i miłość, bo mi też by się przydała. choć przyznam, że chyba jestem taką właśnie kobietą jak tu napisano, co umie się cieszyć swoją kobiecością. Tak, zauważyłam, że od czasu mojej pierwszej NP (a tylko 3 mam na „koncie” 😉 to coraz bardziej się sobie podobam… ale i innym też. Ale… Czytaj więcej »

Oliwia
Oliwia
21.04.14 23:34
Reply to  Ala

Ja bym nie była aż taką pesymistką, że większośc związków jest budowana z rozsądku. Nie jestem też zwolenniczką szukania na siłe, modlenia sie o męża i wypatrywania go, upatrywania każdego spotkania w znaku Bożym. Ja właściwie zawsze byłam sama. Np. była studniówka w szkole, koleżanki miały chłopaków, ja poszłam z sąsiadem – kolegom i nie było to dla mnie problemem. Na weselu swojej siostry byłam sama. Nie zależało mi, nie chciałam być z kimś na siłe, ani desperacko szukac okazji do związku. Ale co zrobic w sytuacji, jeśli się kogoś poznało, mimo że się go nie wypatrywało i się kogos… Czytaj więcej »

Ela
Ela
22.04.14 00:14
Reply to  Ala

Alu, masz wiele racji w tym, co piszesz. Z jednej strony samotnym kobitkom może być przykro, ze są same, a z drugiej strony ci, co mają lub im się tak niby po kolei ułożyło wszystko – nierzadko wcale tacy szczęśliwi nie są wbrew pozorom takim zwykłym…

Justyna
Justyna
21.04.14 22:07

Kochane! Ale to nie tak! Im większe zacięcie, desperacja, tym gorzej. Tak, to trudne, ale módlcie się o uśmiech, a nie o męża! Najpierw trzeba być prawdziwie szczęśliwym w swojej wolności, żeby móc ją komuś ofiarować.

natii
natii
21.04.14 21:16

witam wszystkich już dawno nie zaglądałam na forum ale ta historia kiesy ją czytałam to miałam ciarki do słownie i do tej pory mam bo jak ją czytała to jak by ona mnie dotyczyła identyczne doświadczenia do słownie to samo porzucenie przez partnera wszystko to samo …..wielkie dzięki za opis ale 🙂 Trzaska doskonalę cię rozumiem ja miałam podobne świętą sama w pokoju a wszyscy z kimś wiecie dziewczyny piszecie że macie po dwadzieścia parę lat ja mam 33 i jestem sama nie mam nawet dzieci i nie i mnie mogę znaleźć sobie męża zadaje pytanie do Boga czy na… Czytaj więcej »

trzaska
trzaska
21.04.14 17:31

Kolejne samotne Swieta nie napawaly mnie optymistycznie, w takich chwilach samotnosc uderza jeszcze bardziej do glowy i serca. Siostra u rodziny narzeczonego, brat z dziewczyną u znajomych, rodzice przezd tv, a ja sama w pokoju, ale nie tak zupełnie, porozmawiałam z Jezusem. Podziękowałam za jego śmierć za mnie, za moja rodzine i moich bliskich. Pomodlilam sie za przyszlego meza, bo wiem, ze kiedys on sie pojawi i pojawil sie we mnie taki spokoj. Spokoj, bo zaufalam Jezusowi. Wlaczylam film „Maria Goretti” i uslyszalam wkrotce piekne zdanie, dziewczynka po Pierwszej Komunii powiedziala swojej mamie, „mamo, Bog mi przedstawi mojego przyszlego meza,… Czytaj więcej »

Marta2
Marta2
21.04.14 20:03
Reply to  trzaska

Też się często modlę za mojego przyszłego męża, zastanawiałam się czy to ma sens, ale widzę, że nie tylko ja tak robię 🙂 Mówię np. Panie Jezu Ty wiesz kto będzie moim mężem, jeśli on teraz cierpi albo potrzebuje pomocy to otocz go opieką i miłością i odmawiam koronkę do Miłosierdzia Bożego w tej intencji. Aha, ktoś wyżej pisał, że modlitwa nie sprawi, że komuś odrośnie ręka albo ktoś wstanie z wózka – zdarza się, że ludzie wstają z wózka po maszach z modlitwą o uzdrowienie. Tzn. nie dzieje się to tak magicznie w jednej sekundzie, czasem ktoś jeździ na… Czytaj więcej »

Ania
Ania
21.04.14 16:39

Dziewczyny, ja jestem od Was ciut starsza(34) i coś Wam powiem. Ja dawno temu poddałam się miłości, która nie była nic warta- tzn ten ktoś mimo, że został moim mężem pewnie nigdy mnie nie kochał. Cały rok narzeczeństwa dręczyły mnie dziwne myśli, że mimo, że bardzo go kocham, albo po prostu się przyzwyczaiłam, nie powinnam z nim być. Powiem Wam coś, nie nalegajcie jeżeli druga strona nie chce, nie módlcie się o zmianę jej charakteru- ludzie się raczej nie zmieniają. Ja wyszłam za mąż, urodziłam dwoje chorych dzieci i zostałam sama, bo mój mąż nie umiał zrozumieć, że w przypadku… Czytaj więcej »

Ala
Ala
21.04.14 18:56
Reply to  Ania

albo coko0lwiek miałabyś to myślałabyś, że też mogło być inaczej, lepiej… Pewnie, że nie warto rozpamiętywać, ani modlić się o zmianę innych osób, szczególnie tych co nas nie chcą (bo tu pełno takich świadectw), ale najlepiej zmieniać siebie. to jest najzdrowsze, obojętnie czy patrzymy jako osoby wierzące czy po ludzku, psychologicznie.

assisi
assisi
21.04.14 16:24

Asia, co do myslenia o sobie (chyba zle to ujelam) i wolontariacie. Jakkolwiek podle to zabrzmi nie mam na to czasu ani warunków, poza tym często zmieniam kraje z racji zawodu i zanim rozkminię jak w danym miejscu się żyje i jak co działa to praktycznie pobyt dobiega konca. Poza tym mam wrazenie,ze w miejscach w których byłam jest to trudniej załątwic niz w PL. Jednak nie marnuje czasu na myslenie o tym jak bardzo mi zle, wiadomo ze pisze o tym tutaj bo tu omawiam ten aspekt swojego istnienia. Choc nie ukrywam,ze jak napadnie mnie jakis kryzys to konca… Czytaj więcej »

Oliwia
Oliwia
21.04.14 15:59

Dziękuję Marzeno 🙂 Ja właściwie trafiłam na to forum bo szukałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, niestety pytań o sens i cel mi przybywa ciągle. Mam 26 lat i wiem że Bóg też mi dopomógł nie raz, w ukończeniu studiów, w znalezieniu pracy, a choćby w tym że 2 lata temu miałam poważny wypadek drogowy a wyszłam właściwie z niego z kilkoma zadrapaniami i siniakami. Ciesze się że mam kochanych rodziców, dwie wspaniałe siostry i 2 przyjaciółki które nie pozwalają mi się czuc samotnie. Na znalezieniu męża mi właściwie już nie zależy, tylko męczę się kochając i tęskniąc za kimś… Czytaj więcej »

Marzena
Marzena
21.04.14 15:25

Wiesz, ja zawsze na forum żywy różaniec z wielkim zainteresowaniem czytałam Twoje wpisy. Nie wiem, dlaczego… może przemawiała do mnie ich dojrzałość, szczerość, mądrość. Czekałam i czekam wręcz na nie , mimo że na forum żywy różaniec nie mam teraz konta, ale wchodzę anonimowo. Myślę, że jesteśmy w podobnym wieku… tzn. w okolicy trzydziestki. Czytając Twoje wpisy widzę, jak bardzo Bóg, mimo tych trudnych sytuacji, jest obecny w Twoim życiu… Nie masz łatwo, bo nie idziesz na łatwiznę, bo nie zadowalasz się byle czym. Wartościowe osoby zwykle mają trudniej.
Wiem, że dasz radę.

47
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x